Przyjaźń? To chyba nie dla mnie.. cz 2
No więc..
Z Sylwią nie było nam po drodze. Widziałyśmy sie gdzieś na wykłądzie i tyle. Od pierwszego dnia zajęć z biofizyki trzymałam się z Magdą. Randomowa laska, która po prostu usiadła koło mnie przy stole laboratoryjnym. Spytałam czy lubi fizykę, odpowieadziała, że nie, ale ją umie. Odetchnęłam z ulgą, bo miałam z nią być w parze a nie chciałam robić czegoś za kogoś. Studiowałam dwa lata po czym wzięłam roczny urlop dziekański. Generalnie miałam jakiś przelotny kontakt w trakcie studiów, ale to tylko pitu pitu na korytarzu. Na kawie byłam tylko z Magdą, do czasu.. Aż "zabujała się" (bo inaczej tego się nie da nazwać) w gościu z innej grupy, który wgle był w innej ekipie. Nie trudno sie domyślić, że to nie wyszło. Gdy ta ekipa ją akceptowała i zapraszali ją na popijawy to się z nimi trzymała, gdy on ranił jej serce albo jej nie zaprosili na imprezę to wracała do mnie i tak w kółko. W momencie gdy zaczęłam dziekankę to uciął mi się kontakt ze wszystkimi ludzmi z bt. Chyba Klaudia do mnie napisała czemu mnie nie ma na zajęciach (mega sympatyczna laska, często z nią gadałam o pierdołach, bardzo kontaktowa i też chodziła na większość wykładów, dlatego gadałyśmy xd)
Podczas wolnego roku poszłam do pracy.
Więc znów nowe miejsce i nowe znajomości..
Trafiłam na całkiem spoko ekipę, ale jakoś się z nimi nie zżyłam, doszłam do zespołu po integracjach.. Tak trochę przez to odstawałam, ale byli dla mnie mili i ja dla nich też :) Raz byłam na wsparciu na innym punkcie, tam byli dziwni ludzie a w wakacje, pod koniec mojej pracy, bo przecież zaraz rok akademicki i ciąg dalszy studów, dali mnie na punkt na Malcie. Tam się mega wpasowałam, laski były dla mnie mega miłe i lepiej się tam czułam niż na macierzystej placówce. Znalazłam sobie dodatkowe godziny na roznoszeniu ulotek na Malcie, więc wgle spoko :) Generalnie po skończeniu pracy tam kontakt z dziewczynami się urywał, one między sobą też, każda szła gdzieś indziej. Ale to właśnie te dziewczyny mam na fb i się lajkujemy a nie tamte z "mojego" punktu. Z miejsca skąd roznosiłam ulotki to tylko mniej więcej wiedziałam jak ktoś ma na imię i to tyle, zgłaszałam się tam po ulotki i tyle ich widziałam. Od października zaczęłam nowe studia. Już nie wróciłam na bt.
Więc znów nowa szkoła i nowe znajomości..
Zaczął się pierwszy rok, poznawanie ludzi, robią się grupki. Jak zawsze, jak wszędzie.. Pech chciał, że studiowałam z nimi dwa pełne lata a trzeci rok robiłam na raty.. Więc trochę zrobiłam z nimi a resztę przedmiotów zostawiłam na kolejny rok akademicki. Przez te dwa lata pracowałam w gabinecie i zdobyłam niepowtarzalne doświadczenie. Więc potem drugi rok trzeciego roku ;p
W tym gabinecie co pracowałam jako ostatnim, byłam tam ponad rok, mam znajomą i czasem się widujemy :) To fajne, ale nie wiem jak długo to potrwa.. Jest ode mnie starsza i tak w sumie to takie babskie pogaduchy :)
Więc znów nowe miejsce i nowe znajomości..
Z tego poprzedniego roku miałam kontakt z dziewczynami, aż do teraz.. (czyt. Odcięta gałąź).
Aktualnie jestem na piątym roku i nie wróżę żadnych "przyjaźni". Trzymam się bliżej z Pami, ale nie wiem co to będzie.. Nadal nie rozgryzłam tej znajomości. Podobno chce mnie zaprosić na swój ślub :)
Nie mniej jednak Odcięta gałąź uświadomiła mi, że nie warto się, aż tak angażować w znajomości.. To przykre, ale po raz kolejny zawiodłam się na ludziach i to takich po których bym się nie spodziewała. Te łajzy nauczyły mnie przede wszytkim nie ufności!
To be continued..
Wasza (alone) Syrenka
Dodaj komentarz