Odcięta gałąź, część pierwsza..
Cały czas nie daje mi spokoju sytuacja z dziewczynami. Już na prawdę nie mogę się doczekać, aż je spotkam. Chcę zobaczyć to zakłopotanie i wyrzuty sumienia. Jak można tak postąpić? Po tylu latach znajomości. Najbardziej zawiodłam się na W.
Ale od początku..
Od pierwszego dnia studiów, czyli od ponad 5 lat kumplowałam się z W. Natomiast P była tak trochę z doskoku, bo nie miała pary. Odkąd przestałam być z nimi na roku to P i W, były razem w parze. Potem na ich 4tym roku doczepiła się do nich J. Nie wiem w sumie z kim się trzymała wcześniej. Ale wiem, że nie była z nami świętować koła z anaty na 1 roku, albo nie chodziła z nami do manekina na naleśnika i dzbanek piwa przed angolem na 2gim roku. Czasem M z nami szła. A tak to chodziłyśmy we 3. Nie kojarzę, żeby wybitnie się gdzieś przewijała. Dopiero właśnie na tym 4tym roku.
W październiku byłam na urodzinach kumpla mojego R. Potem, czyli ok północy albo 1 poszliśmy na miasto. Ja i R. Dobiła do nas W. Sama, bo jej krzywy boy został w domu. Niefortunnie się zdarzylo, że zbiłam jej telefon. Byłam pijana, nie panowałam nad machaniem rękoma i wytracilam jej tel z ręki.. Było mi mega głupio. Odstawiliśmy ją do chaty i pojechaliśmy do domu - cała trasa uberem. Płakałam całą drogę do domu i w domu i następnego dnia miałam mega wyrzuty sumienia. R cały czas (nawet w nocy) zapewniał mnie, że sytuacja jest już wyjaśniona. Jak się okazało, gdy wróciliśmy do domu, czyli jakoś około 3 w nocy, ten sam krzywy boy W napisał do mojego R, że ten ma mu zrobić przelew na całą wartość telefonu, zrobił mu zrzut z allegro ile kosztuje, podał nr konta i co mój R ma wpisać w tytule. Czaicie to? Jak zobaczyłam te konwersację następnego dnia to byłam w szoku. Dlaczego sama nie mogłam tego z W wyjaśnić? Tyle lat się trzymamy, jesteśmy dorosłe (ja mam 28lat a ona 24lata). Pisałam do niej tego następnego dnia (czyli w niedzielę) i mega przepraszałam. Napisała mi, że każdemu się mogło zdarzyć, że nie ma problemu, coś mi pisała, że ten jej boy pojechał rodzicom pralkę naprawiać, czaicie? W niedzielę. Spytałam czy już wybrali i zamówili tel i wgle.
Kolejny dzień (poniedziałek) miałąm urodziny. I wiecie co? Przysłała mi życzenia "Wszystkiego najlepszego żebyś w końcu zrozumiała jak wspaniałą jesteś". Dziś uważam, że było to mega fałszywe. We wtorek (tak, 3 dni po zdarzeniu), spotkałam ją na parkingu pod uczelnią. Też chwilę gadałyśmy, ale nie miałam odwagi spytać czy wie, że mój R przelał kase i to w dodatku więcej niż był wart telefon na ewentualne odzyskiwanie danych.
Nasz dialog:
ja: czy nie dało się naprawić?
ona: Boy powiedział, że się nie opłaca, bo matryca i wgle.
ja: Ja też mam uszkodzoną matrycę i będę naprawiać telefon.
ona: Nie wiem. Pojdę do jakiegoś łepka i zapytam.
ja: Do jakiego łepka?
ona: Nie wiem, na pewno są na Wildzie jacyś co naprawiają.
Podwiozłam ją kawałek na zajęcia a ja pojechałam, bo miałąm wizyte u lekarza. Na pożegnanie powiedziała, że musimy się spotkać na kawusię.
Podsumowując: nie spytałam czy wie o kasie, miała nowy telefon, chciała się dowiedziec o naprawę starego, zaproponowałą kawę.
W tamtej chwili nie sądziłam, że tak to wszystko się potoczy..
To be continued ..
Wasza Syrenka
Dodaj komentarz